Wzgorze blekitnego snu pdf


















Masa O Porachunkach Polskiej Mafii Artur Lundkvist. Wola Nieba Artur Morena. Czas zatrzymuje sie dla umarlych Umrzesz o polnocy Arturo Perez-Reverte. Arundhati Roy. Bog rzeczy malych Co sie przydarzylo tej malej dziewc Bluznierstwo Asne Seierstad.

Ksiegarz z Kabulu Auguste de Villiers de L'Isle-Adam. Widzenie Karola XI i inne opowiadan Auguste Guinnard. Trzy lata w niewoli u Patagonow Auguste le Breton. Klan Sycylijczykow Augustyn Necel. Austin Wright. Tony i Susan Autor Nieznany. Brown z Calaveras i inne opowiadani Autor Zbiorowy. Dwanascie Krokow i Dwanascie Tradyc Avery Gilbert.

Baccalario Pierdomenico. Kod Krolow Barbara Delinsky. Kiedy moja siostra spi Barbara Dmochowska. Australia Barbara Freethy. Barbara Gordon. Barbara Kaczynska. Zlowrogi Szescian Barbara Kosmowska. Ukrainka Barbara Krzyszton. Agata Czlowiek w czarnym kapeluszu Karolino nie przeszkadzaj Barbara Nawrocka-Donska. Zatruty bluszcz Zatrzymaj zegar o jedenastej Barbara Taylor Bradford. Kariera Emmy Harte Barclay Linwood. Na Wlasne Oczy Bartek Biedrzycki. Bartlomiej Kluska. Bajty Polskie Bartlomiej Rychter.

Kurs do Genewy Ostatni dzien lipca Zloty wilk Bartosz T. Babcia w pustyni i w puszczy Szara ambra Wilczy szlak Beata Pawlikowska. Becca Fitzpatrick. Szeptem Ben Aaronovitch. Rzeki Londynu Zlodzieje piasku Zlodziej wody Bente Pedersen. Bernard Cornwell. Bernhard Zeller. Hermann Hesse Bill Browder. Czerwony alert Krotka historia geniuszy Krotka Historia Prawie Wszystkiego 1.

Zona mordercy Srebrzyste Wizje Blake Crouch. Pustkowia Wayward Pines. Krzyk Szum Blandine le Callet. Ballada Lili K Bogdan Bartnikowski. Dziecinstwo w pasiakach Bogdan Daleszak. W ubraniu skocz do jeziora Bogdan Skladanek. Serce Azji Bogdan Szczygiel. Maska z niama-niama Bogomil Rajnow. Umierac tylko w ostatecznosci Boguslaw Sujkowski.

Liscie koka Nie bogowie. Powiesc o wyprawie Cor Boguslaw Woloszanski. Na progu kosmosu Rycerze bialo-czerwone j szachownicy Bohdan Petecki. Bohdan T. Na zdrowie! Jak poradzic sobie z uz Bohumil Hrabal. Pociagi pod specjalnym nadzorem Postrzyzyny Taka piekna zaloba Boleslaw A. Wyprawy w tajge i step Boleslaw Lesmian.

Przygody Sindbada Zeglarza Boleslaw Mrowczynski. Cien Montezumy Boleslaw Orlinski. Do krainy wschodzacego slonca Boris Akunin. Pan Samochodzik i Swiatynia Jedi Borys Pasternak. Doktor Zywago Bran Cambell. Conan Synowie Boga Niedzwiedzia Brandon Sanderson. Stalowe serce Stop prawa Brendan Behan. Ucieczka Kiedy bylem piratem Brian Callison. Brian Dullaghan.

Wykradzione aniolom Brian Greene. Piekno wszechswiata. Superstruny, u Polowanie Brian McClellan. Obietnica krwi Brian McGilloway. Aleja Szubienic Brian W. Brian Wilson Aldiss. Cieplarnia Brittainy C. Bronislaw Grabczewski. Podroze po Azji Srodkowej Bryan Burrough. Wrogowie publiczni Bukowski Charles. Szmira Czego boja sie anioly Kiedy bogowie umieraja Alienista Camilla Ceder. Babilon Smiertelny chlod Camilla Grebe.

Bardziej gorzka niz smierc Spokoj Duszy Camilla Lackberg. Carin Gerhardsen. Domek z piernika Kolysanka na smierc Najmroczniejsz a ciemnosc Carl Hiaasen. Kontakt Miliardy, miliardy. Rozmyslania o z Carla Montero.

Wiedenska gra Carla Neggers. Carlos Fuentes. Lata z Laura Diaz Carlos Ruiz Zafon. Cien wiatru Gra aniola Wiezien nieba Carol Higgins Clark. Carol Marinelli.

Tajemnica Alison Caroline Graham. Carolly Erickson. Anna Boleyn Las Zebow i Rak Smiercionosne fale Carrie Vaughn. Srebrna kula Carson McCullers. Ballada o smutnej knajpie Carsten Jensen. My, topielcy Carter Chris. Nocny Przesladowca Cassandra Austin. W pogoni za szczesciem Catherine Aird. Lekka zaloba Catherine Coulter. Catherine Mann. Droga do szczescia Cathy Maxwell. Klatwa pierscienia Cecelia Ahern. Pora na zycie Cecil Scott Forester.

Cezary Chlebowski. Pozdrowcie Gory Swietokrzyskie Charlaine Harris. Klub Martwych Martwy dla swiata Charles Berlitz. Bez sladu Trojkat Bermudzki. Niewyjasnione za Charles Bukowski. Charles Dickens. Charles Frazier. Szepty lasu Charles Johnson. Historia najslynniejszy ch piratow, Charles Martin. Kiedy placza swierszcze Charles Nodier.

Charles Percy Snow. Smierc pod zaglami Charlie Leduff. Sekcja zwlok Ameryki Charlotte Link. Chimamanda Ngozi Adichie. Fioletowy hibiskus Polowka zoltego slonca Chris Carter. Krucyfiks Chris Jordan. Porwany Chris Wooding. Trucizna Christer Mjaset. Biale kruki Lekarz, ktory wiedzial za duzo Christie Agatha. Noc w bibliotece Christina Baker-Kline.

Sieroce pociagi Christopher W. Sekret Tudorow Cindy Woodsmall. Kiedy serce placze Clara Sanchez. Gdyby nie byla to najszczersza prawda, nie mowilbym tak o swoim kliencie. Zwlaszcza ze odszedl juz z tego swiata. Karetka odjechala z miejsca wypadku, zabierajac ze soba cialo. Zaprzeczajac wrazeniu, ktore sprawialy do tej pory, czerwcowe promienie slonca odbily sie od bialego lakieru i blyszczacych chromowanych powierzchni zderzakow chlodnym, zimowym wprost swiatlem, jak gdyby zwloki Erica unosil pojazd wykuty z lodowej bryly.

Herb ruszyl wraz z Rachael przez tlum gapiow w strone jej czerwonego mercedesa SL. Kiedy mijali jego biuro, powiedzial: -Moge poprosic kogos, by odprowadzil samochod Erica do jego domu, zamknal w garazu i zostawil kluczyki u pani.

Rachael usiadla za kierownica, zapiela pasy, a wtedy Herb nachylil sie do niej i powiedzial: -Wkrotce bedziemy musieli porozmawiac o domu. Mamy poniedzialek. Czy mozemy sie umowic, ze przyjedzie pani do mojego biura w piatek rano? Bedzie wiec pani miala cztery dni na Dojechala do domu bez przeszkod, aczkolwiek wszystko widziala zamglone jak we snie. Mieszkala w oryginalnym parterowym domu w Placentia.

Byly tam trzy sypialnie i mnostwo atrakcji, takich jak francuskie okna, wykuszowe laweczki, kasetonowe sufity oraz kominek. Wynajela go, placac z gory, rok temu, kiedy odeszla od Erica. Jej dom bardzo roznil sie od tego w Villa Park, ktory wybudowano na polhektarowym obszarze wypielegnowanych do przesady gruntow i w ktorym nie brakowalo zadnych luksusow.

Jednakze Rachael wolala swoj przytulny domek niz jego okazala rezydencje w stylu hiszpanskim nie tylko dlatego, ze rozmiarami wydawal sie duzo bardziej dostosowany do potrzeb czlowieka, ale rowniez w zwiazku z licznymi zlymi wspomnieniami, ktore kladly sie cieniem na Villa Park.

Kobieta zdjela poplamiona krwia blekitna sukienke, umyla rece i twarz, uczesala sie i poprawila delikatny makijaz. Przyziemne czynnosci doprowadzania sie do porzadku zaczely powoli dzialac na nia uspokajajaco.

Rece juz sie jej nie trzesly. Choc w glebi duszy czula zimna pustke, to jednak drgawki ustapily. Ubrala sie w jeden z nielicznych u niej ciemnych kompletow - szary kostium o odcieniu wegla drzewnego i jasnoszara bluzke. Nie byl to najodpowiedniejszy stroj na goracy letni dzien. Nastepnie zadzwonila do firmy pogrzebowej braci Attison, ktora cieszyla sie w okolicy najlepsza renoma. Upewnila sie, ze beda ja mogli przyjac, i zaraz pojechala do imponujacego architektonicznym rozmachem domu pogrzebowego w Yorba Lirida.

Nigdy przedtem nie zalatwiala tego typu spraw i nigdy nie wyobrazala sobie, ze w takim doswiadczeniu moga sie kryc elementy komiczne. Ale gdy weszla do biura Paula Attisona i usiadla w jego lagodnie oswietlonym wnetrzu, wylozonym ciemna drewniana boazeria, o podlodze pokrytej pluszowa wykladzina, w ktorym panowala niesamowita cisza, gdy uslyszala, ze mowi on o sobie "zalobny doradca", zakwalifikowala cala sytuacje jako tragikomiczna, zabarwiona czarnym humorem.

Kazdy szczegol byl tu dopracowany i z zalozenia ponury, a atmosfera tak pelna szacunku i skrepowania, ze az sztuczna. Uprzejmosc Attisona byla sluzalcza i niezreczna, stanowcza i wykalkulowana, ale ku swemu zdziwieniu Rachael zauwazyla, ze mimowolnie podjela gre, odpowiada na jego kondolencje i frazesy, a nawet sama wyglasza komunaly. Poczula sie jak schwytany w pulapke przez kiepskiego dramatopisarza aktor, ktory w zlej sztuce musi wypowiadac swe drewniane kwestie, gdyz mniej zenujace jest dotrwanie do konca trzeciego aktu niz zejscie ze sceny w trakcie przedstawienia.

W dodatku, jakby chcac uwiarygodnic swoj tytul "zalobnego doradcy", Attison nazywal urne na prochy "wiecznym schronieniem", garderobe wkladana na nieboszczyka przed spaleniem zwlok - "ostatnimi szatami", balsamowanie - "przygotowaniami do zachowania w dobrym stanie", grob zas - "miejscem spoczynku". Chociaz to, w czym uczestniczyla, wypelnione bylo po brzegi makabrycznym humorem, Rachael nie byla zdolna usmiechnac sie nawet wtedy, gdy wreszcie po dwoch godzinach opuscila zaklad pogrzebowy i znow siedziala w swym aucie.

Zwykle przepadala za czarnym humorem, gdyz pozwalal drwic ze smiertelnie powaznych aspektow zycia. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj daleko jej bylo do zartow. Jej ponury nastroj nie byl spowodowany ani zalem, ani rodzajem smutku, ani troska, jak poradzi sobie jako wdowa.

Przyczyna stanu jej ducha nie byl takze przezyty szok czy niemila konstatacja, ze smierc czyha na czlowieka nawet w sloneczny, jasny dzien. Przez caly czas, gdy zajmowala sie szczegolami dotyczacymi pogrzebu, a takze pozniej, gdy wrocila do domu i dzwonila do znajomych oraz wspolpracownikow Erica, aby przekazac im tragiczna wiadomosc, nie mogla zrozumiec, dlaczego wciaz zachowuje taka powage.

Wreszcie, a bylo juz pozne popoludnie, dotarlo do niej, ze nie nalezy sie dluzej oszukiwac, ze przyczyna przygnebienia jest Starala sie odrzucic przeczucie tego, co mialo nadejsc, probowala nie myslec o tym i nawet jej sie to udawalo. Ale w glebi duszy wiedziala Obeszla dom, sprawdzajac, czy okna i drzwi sa dobrze zamkniete.

Potem opuscila zaluzje i zaciagnela zaslony. O wpol do szostej przelaczyla telefon na automatyczna sekretarke. Zaczynali bowiem dzwonic dziennikarze i domagac sie wypowiedzi od wdowy po Wielkim Czlowieku.

Nie miala do nich cierpliwosci, bez wzgledu na to, czy byli z prasy, z radia czy z telewizji. W domu panowal nieprzyjemny chlod, wlaczyla wiec ogrzewanie. Ale zapadla tak gleboka cisza, ze nie mogla jej zniesc. Przedtem monotonny szum klimatyzatora i okazjonalne dzwonienie telefonu wystarczaly, by nie czula sie jak w gluchym, ponurym biurze Paula Attisona.

Teraz brak dzwiekow przyprawial ja o gesia skorke. Wlaczyla wiec wzmacniacz i tuner, a nastepnie zlapala stacje, ktora nadawala muzyke lekka. Przez chwile stala z zamknietymi oczami przy kolumnach i kolysala sie w takt spiewanej przez Johnny'ego Mathisa piosenki Chances Are. Pozniej przekrecila potencjometr tak, by muzyke bylo slychac w calym domu. W kuchni odpakowala tabliczke deserowej czekolady, ulamala kawalek i polozyla go na bialym spodku. Nastepnie otworzyla mala butelke wytrawnego szampana, wyjela z szafki kieliszek i zabrala to wszystko ze soba do lazienki.

W radiu Sinatra spiewal Days of Wine and Roses. Rachael puscila do wanny goraca, taka jaka najbardziej lubila, wode i dodala do niej niewielka ilosc olejku jasminowego. Potem rozebrala sie. Ale gdy chciala wejsc do wanny, poczula przyspieszone bicie serca. Powrocila trwoga, ktora w ostatnich minutach jakby sie oddalila. Kobieta zamknela oczy i zaczela powoli, gleboko oddychac, starajac sie uspokoic.

Mowila sobie, ze zachowuje sie jak dziecko, ale nie skutkowalo. Naga wyszla do sypialni i z gornej szuflady szafki nocnej wyjela pistolet kalibru Sprawdzila magazynek, by upewnic sie, czy jest naladowany.

Odbezpieczyla go i wziela ze soba do lazienki, gdzie polozyla na wykladanej granatowymi plytkami podlodze, tuz obok szampana i czekolady. Andy Williams spiewal Moon River.

Krzywiac z bolu twarz, weszla do goracej kapieli i usiadla, a woda zakryla wieksza czesc wypuklosci jej piersi. Z poczatku szczypala ja skora, potem przyzwyczaila sie do temperatury. Goraca woda dzialala kojaco, przenikala do wnetrza jej kosci i w koncu Rachael pozbyla sie tego chlodu, ktory dreczyl ja juz od osmiu prawie godzin, od chwili kiedy Eric wyskoczyl wprost pod nadjezdzajaca ciezarowke.

Odgryzla kawalek czekolady i trzymala go w ustach tak dlugo, az sie powoli rozpuscil. Starala sie nie myslec. Probowala skupic sie wylacznie na nie angazujacej umyslu przyjemnosci kapieli w goracej wodzie. Chciala pozostac bierna i tylko czuc, ze istnieje. Oparla sie plecami o scianke wanny, rozkoszowala smakiem czekolady i zapachem jasminu, ktory unosil sie wraz z para wodna.

Po uplywie kilku minut otworzyla oczy i z zimnej jak lod buteleczki nalala sobie do kieliszka szampana. Jego gorzki smak byl wspanialym uzupelnieniem slodyczy, ktora wciaz miala na jezyku, oraz glosu Sinatry, nucacego nostalgiczne, lzawo-melancholijne strofy It Was a Very Good Year.

Ten relaksujacy rytual stanowil dla Rachael wazna, moze nawet najwazniejsza, czesc dnia. Czasami zamiast czekolady ulamywala sobie kawalek ostrego sera, a szampana zastepowala kieliszkiem Chardonnaya. Nierzadko zadowalala sie garscia orzeszkow ziemnych, ktore kupowala w ekskluzywnym sklepie w Costa Mesa, i butelka mocno schlodzonego piwa marki Heineken lub Beck's.

Niezaleznie jednak od tego, na co miala danego dnia ochote, zawsze spozywala to powoli, po kawalku, malymi lyczkami, delektujac sie swoimi przysmakami, rozkoszujac sie ich smakiem, zapachem i wygladem.

Byla kobieta, ktora lubila czerpac przyjemnosci z dnia powszedniego. Benny Shadway, mezczyzna, ktorego Eric uwazal za kochanka Rachael, twierdzil, ze w zasadzie istnieja cztery rodzaje ludzi: zyjacy przeszloscia, terazniejszoscia, przyszloscia oraz niezdecydowani.

Ci zyjacy przyszloscia nie dbaja o sprawy doczesne, nie interesuja sie tez tym, co minelo. Martwia sie za to o dzien jutrzejszy, antycypuja problemy i katastrofy, ktore moglyby sie na nich zwalic, chociaz niektorzy z nich to bardziej niezaradni marzyciele niz pesymisci. Wygladaja tego, co przyniesie przyszlosc, gdyz sa bezpodstawnie przekonani, ze juz wkrotce los sie do nich usmiechnie, bo tak byc powinno. Zdarzaja sie wsrod nich tytani pracy, urodzeni po to, by wyznaczac sobie wciaz nowe cele i osiagac je, ludzie, ktorzy wierza, iz przyszlosc oraz szansa na sukces to jedno i to samo.

Do nich zaliczal sie Eric. Wciaz rozwazal jakies problemy i wynajdywal sobie rozne zadania i wyzwania. Absolutnie nudzila go przeszlosc, a gdy czasami mial do czynienia ze sprawami dnia codziennego, tracil cierpliwosc. Z kolei ludzie zyjacy terazniejszoscia przeznaczaja wiekszosc swojej energii i zainteresowan na radosci i smutki chwili.

Niektorzy z nich to zwykli prozniacy, zbyt leniwi, by pomyslec o jutrze, a co dopiero, by zaplanowac przyszlosc. Nieszczescia czesto ich zaskakuja, gdyz maja trudnosci ze zrozumieniem, iz sukces nie trwa wiecznie. A doznawszy niepowodzenia, zwykle wpadaja w czarna rozpacz, poniewaz nie sa zdolni do podjecia dzialan, ktore kiedys, w przyszlosci, uwolnilyby ich od trosk.

Jednakze wedlug tej klasyfikacji istnial jeszcze drugi typ ludzi zyjacych terazniejszoscia pracusie, ktorzy byli niezwykle wydajni, uczciwie wykonywali swoja robote i dochodzili w niej do mistrzostwa. Czlowiekiem tego pokroju mogl byc na przyklad stolarz wykonujacy meble artystyczne i dbajacy o swa marke.

Taki nie bedzie niecierpliwie wygladal ostatecznego zmontowania wszystkich elementow, ale calkowicie i z luboscia poswieci sie precyzyjnemu formowaniu oraz wykanczaniu kazdej drewnianej nogi lub poreczy krzesla, frontowej czesci szuflady, kazdej galki czy framugi drzwi w chinskiej altanie. Najwieksza satysfakcje czerpac bedzie z samego procesu tworzenia, nie zas z jego rezultatow.

Zgodnie z tym, co twierdzil Benny, ludzie zyjacy terazniejszoscia latwiej niz inni znajduja proste rozwiazania roznych problemow, gdyz nie roztrzasaja tego, co bylo lub moze nadejsc, lecz mysla wylacznie o tym, co jest w danej chwili. Oni rowniez najbardziej reaguja na doznania zmyslowe i "chwytajac dzien", maja przewaznie wiecej przyjemnosci i radosci z zycia niz osobnicy zorientowani na przeszlosc lub przyszlosc.

I z takim wdziekiem potrafisz zostawic przeszlosc za soba. A wtedy ona odrzekla: -Och, zamknij sie i jedz swoje moo goo gai pan. Wlasciwie to, co powiedzial Benny, bylo prawda. Porzuciwszy Erica, zapisala sie na piec popularnych kursow doksztalcajacych z zakresu organizacji i zarzadzania.

Zamierzala podjac wlasna dzialalnosc gospodarcza. Na poczatek moze otworzylaby sklep z damska odzieza niewymiarowa. Byloby to miejsce jednoczesnie dramatyczne i komiczne. Bylby to butik, o ktorym mowiloby sie, ze jest nie tylko miejscem, gdzie mozna nabyc porzadne ubrania i bielizne, lecz rowniez ciekawym doswiadczeniem. W koncu Rachael studiowala teatrologie na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles i na krotko przedtem, zanim na jednej z akademickich uroczystosci poznala Erica, uzyskala tytul magistra nauk humanistycznych.

I chociaz nie interesowalo jej aktorstwo, to jednak miala prawdziwy talent, jesli chodzi o projektowanie kostiumow i dekoracji. Moglo to byc bardzo przydatne w stworzeniu niezwyklego wystroju wnetrza sklepu i osiagnieciu dzieki temu lepszych wynikow handlowych. Na razie jednak nie mogla sie zdecydowac ani na podjecie studiow doktoranckich, ani na otworzenie wlasnego interesu.

Tkwila korzeniami w terazniejszosci, zbierala doswiadczenia i pomysly i czekala cierpliwie na chwile, kiedy jej plany po prostu Co do przeszlosci - no coz, ogladanie sie na przyjemnosci dnia wczorajszego grozilo rozminieciem sie z przyjemnosciami chwili, rozmyslanie zas nad minionymi cierpieniami i tragediami bylo niepotrzebna strata czasu i energii.

Teraz, gdy ociezala odpoczywala w goracej kapieli, Rachael zaczerpnela gleboko powietrza, w ktorym wciaz unosil sie zapach jasminowego olejku. Znow wziela do ust kawalek czekolady. Popila szampanem. Nieprzerwanie starala sie byc odprezona, bierna, odizolowana od rzeczywistosci, w nastroju typowym dla kalifornijskiego lekkoducha. Przez jakis czas wydawalo jej sie, ze jest calkowicie zrelaksowana, i dopiero gdy zadzwieczal dzwonek u drzwi, zdala sobie sprawe, ze jej ucieczka od rzeczywistosci byla pozorna.

Kiedy tylko przez usypiajaca muzyke dotarto do niej dzwonienie, usiadla prosto w wannie, serce zabilo jej mocno i w takiej panice zlapala pistolet, ze przewrocila przy tym kieliszek z szampanem. Nastepnie wyszla z kapieli, wlozyla blekitny szlafrok i powoli, trzymajac w rece pistolet lufa skierowany w dol, poszla przez pelen cieni dom do drzwi wejsciowych.

Mysl o tym, ze ma je otworzyc, napawala ja przerazeniem, jednoczesnie nie mogla oprzec sie sile, ktora pchala ja w kierunku drzwi. Czula sie jak w transie, jak gdyby przyzywal ja hipnotyzujacy glos jakiegos medium. Zatrzymala sie przy sprzecie stereofonicznym, by go wylaczyc. Cisza, ktora zalegla, miala zlowieszczy charakter. W przedpokoju, juz z reka uniesiona w kierunku zamka, zatrzymala sie jeszcze i zawahala.

Znow rozlegl sie dzwonek. Drzwi frontowe pozbawione byly okienka czy wziernika. Rachael zamierzala zamontowac w nich wizjer, przez ktory moglaby sprawdzac, kto chce sie do niej dostac, i teraz bardzo zalowala, ze zawsze odkladala to na pozniej. Wpatrzyla sie w ciemne debowe drzwi, jak gdyby oczekiwala, ze stanie sie cud i wyraznie zobaczy, kto za nimi stoi. Trzesla sie cala. Nie wiedziala, dlaczego tak wielkim lekiem napawa ja perspektywa przyjecia goscia.

No, moze to nie calkiem prawda. Rachael przeczuwala, dlaczego sie boi. Ale wzbraniala sie przyznac przed sama soba, co jest zrodlem jej przerazenia, obawiajac sie, ze mogloby to zmienic straszliwa mozliwosc w niebezpieczna rzeczywistosc. Nie wiedzial dokladnie, co czuje. Na pewno byl to dla niego szok. Ale nie czul smutku, chociaz swiat stracil tego dnia genialnego naukowca. Leben byl bardzo blyskotliwy, wiecej - to byl bez watpienia geniusz, jednoczesnie jednak uwazano go za czlowieka aroganckiego, zarozumialego, moze nawet niebezpiecznego.

Ben odczul glownie ulge. Bal sie, ze Eric pojmie wreszcie, iz nigdy juz nie uda mu sie odzyskac zony, i wtedy zrobi jej krzywde. Ten czlowiek nie znosil przegrywac.

Zwykle wpadal w szewska pasje, gdy spotykaly go niepowodzenia zawodowe, ale moglo ja rowniez wywolac glebokie upokorzenie, ktorego zapewne dozna po odrzuceniu przez Rachael. Ben jezdzil pieczolowicie odrestaurowanym bialym Thunderbirdem, model , o blekitnym wnetrzu.

Mial w nim telefon i natychmiast zadzwonil do Rachael. Aparat w jej domu przelaczony byl na automatyczna sekretarke. Nie podniosla sluchawki nawet wtedy, gdy sie przedstawil. Przed swiatlami na skrzyzowaniu Siedemnastej Ulicy i alei Newport zawahal sie, po czym skrecil w lewo, zamiast pojechac prosto do siebie, do Orange Park Acres.

Moze nie bylo jeszcze Rachael w domu, ale kiedys przeciez wroci i bedzie zapewne potrzebowac pomocy. Postanowil, ze zaczeka na nia przed jej domem w Placentia. Przednia szyba Thunderbirda pokryla sie pomaranczowymi cetkami, rzucanymi przez promienie czerwcowego slonca. Utworzyly one falujace wzorki, ktore znikaly, gdy auto wjezdzalo w nieregularnie wystepujace strefy cienia. Ben wylaczyl radio i wlozyl do odtwarzacza kasete z nagraniami Glenna Millera.

I gdy tak jechal przez sloneczna Kalifornie, a wnetrze pojazdu wypelniala melodia String of Perals, trudno mu bylo uwierzyc, ze ktos mogl umrzec w taki piekny, zlocisty dzien. Zgodnie z wlasnym systemem klasyfikacji osobowosci Benjamin Lee Shadway byl przede wszystkim czlowiekiem zyjacym przeszloscia. Stare filmy wolal od nowych. Uwielbial ksiazki z lat dwudziestych, trzydziestych i czterdziestych; twarde i bezkompromisowe "kawalki" Chandlera, Hammetta, Jamesa M.

Caina oraz wczesne powiesci Nera Wolfe'a. Dla relaksu konstruowal dzialajace modele lokomotyw i zbieral wszelkie mozliwe eksponaty zwiazane z kolejnictwem. Zadne chyba hobby nie traci tak nostalgia i nie pasuje lepiej do ludzi zorientowanych na przeszlosc niz kolekcjonowanie kolejowych memorabiliow. Ale Ben nie byl calkowicie nastawiony na przeszlosc.

Majac dwadziescia cztery lata, uzyskal licencje na obrot nieruchomosciami, a gdy przekroczyl trzydziestke, zalozyl wlasne biuro posrednictwa.

Teraz, w szesc lat pozniej, nalezalo do niego juz szesc agencji, zatrudniajacych lacznie trzydziesci osob. Czesciowo tajemnica jego sukcesu lezala w tym, ze traktowal pracownikow oraz klientow ze staromodna kurtuazja i rewerencja. To doskonale dzialalo na ludzi zagubionych we wspolczesnym swiecie pospiechu, grubianstwa i tworzyw sztucznych.

W ostatnim czasie pojawil sie drugi, oprocz pracy zawodowej, element zdolny oderwac Bena od jego pociagow, starych filmow, swingu i tesknot za przeszloscia. Byla to Rachael Leben. Zielonooka, dlugonoga, o wlosach jak z obrazow Tycjana, dobrze zbudowana Rachael Leben.

Dziwne, ale laczyla ona w sobie cechy dziewczyny z sasiedztwa i eleganckiej pieknosci w typie tych, ktore w latach trzydziestych wystepowaly w kazdym filmie z zycia wyzszych sfer. Stanowila skrzyzowanie Grace Kelly z Carole Lombard. Miala lagodny charakter. Byla zabawna, rezolutna. Byla wszystkim, o czym Ben Shadway kiedykolwiek marzyl. Pragnal, by wehikul czasu przeniosl go wraz z Rachael w rok tysiac dziewiecset czterdziesty. Wykupiliby wtedy dla siebie caly przedzial w ekspresie "Superchief" i przemierzyli pociagiem cale Stany, kochajac sie przez poltora tysiaca kilometrow w miarowy takt stukajacych kol.

Przyszla do jego biura, by pomogl jej znalezc dom, ale na tym sie nie skonczylo. Spotykali sie juz regularnie od pieciu miesiecy. Najpierw byl nia zafascynowany tak, jak mezczyzna moze byc zauroczony wyjatkowo atrakcyjna kobieta, zaintrygowany, jak smakuja jej usta, czy jej cialo pasowaloby do jego ciala, podniecony faktura jej skory, gladkoscia nog, ksztaltnoscia bioder i piersi.

Jednakze juz wkrotce poznal ja blizej i uznal jej blyskotliwy umysl i dobre serce za rownie pociagajace jak wyglad zewnetrzny. Cudownie bylo obserwowac, jak intensywnie chlonela zmyslami otaczajacy ja swiat. Tyle samo przyjemnosci czerpala z czerwonego zachodu slonca czy ciekawego ukladu cieni, co z siedmio-daniowego obiadu za sto dolarow od osoby w najbardziej eleganckiej restauracji w okregu. Pozadanie Bena szybko zmienilo sie w najprawdziwsza milosc. Sam nie wiedzial, kiedy to sie stalo.

Byl raczej pewny, ze Rachael rowniez go kocha. Ale nie osiagneli jeszcze w pelni stadium, w ktorym mogliby sobie wzajemnie otwarcie i bez pospiechu wyznac glebie uczuc. Jednakze w czulosci, ktora mu okazywala, Ben wyczuwal milosc, podobnie jak w tkliwym spojrzeniu, jakim go ukradkiem obdarzala. Choc zakochani w sobie, nie kochali sie jeszcze fizycznie. Rachael bowiem, mimo iz zyla terazniejszoscia i zawsze potrafila zrecznie wycisnac kazda kropelke przyjemnosci, to jednak w tych sprawach byla ostrozna.

Swych uczuc nie wyrazala wprost, cos nakazywalo jej isc do przodu powoli, malymi kroczkami. Niespieszny romans zapewnial dosyc czasu, by mogla odkryc i zasmakowac wszystkich nowych odcieni uczucia, ktore laczylo ja z tym mezczyzna. I gdy wreszcie oboje nie beda juz mogli oprzec sie pozadaniu, radosc spelnienia bedzie tym wieksza, im dluzej trwala zwloka. Gotow byl poswiecic na to tyle czasu, ile bedzie od niego wymagala. Czul jednak, jak z dnia na dzien coraz bardziej jej pragnie.

Wyobrazal sobie, z jaka niesamowita sila i namietnoscia beda sie kochac, gdy wreszcie dojdzie do zblizenia.

Czerpal z tego wzruszajace emocje. Doszedl do wniosku, ze pozbawiliby sie mnostwa niewinnych przyjemnostek, gdyby juz w pierwszej fazie znajomosci, wylacznie dla zaspokojenia zmyslow, poszli "na calosc".

Z drugiej strony Ben, jako czlowiek zakochany w minionych, lepszych i szacowniejszych czasach, byl w sprawach damsko-meskich nieco staroswiecki i nie dazyl do latwej, szybkiej satysfakcji z dopiero co napotkana kobieta. Ani on, ani Rachael nie byli prawiczkami, ale Ben uwazal, iz seks powinien byc zwienczeniem romansu, jego ostatnim etapem, w ktorym zbiegna sie wszystkie nitki rozwijanego uczucia.

Dopiero wtedy osiagnie pelnie emocjonalnej i fizycznej radosci. Zaparkowal swoj samochod na podjezdzie kolo domu Rachael, tuz przy czerwonym mercedesie, ktorego nie chcialo jej sie nawet wprowadzic do garazu. Jedna ze scian pokryta byla tropikalnymi pnaczami z mnostwem barwnych przylistkow, ktore siegaly az na dach.

Na tarasie przed domem ustawiono drewniane kratki, po ktorych rowniez piela sie roslina, tak ze razem tworzyly rodzaj zywej czerwono-zielonej altanki. Ben zatrzymal sie w cieniu pnaczy, plecami odwrocony do milo grzejacego slonca, i zadzwonil kilka razy.

Rachael nie otwierala i mezczyzna zaczal sie niepokoic. W srodku slychac bylo muzyke. Nagle ktos ja wylaczyl. Gdy wreszcie Rachael otworzyla drzwi, spostrzegl, ze sa zabezpieczone lancuchem. Kobieta spojrzala na niego ostroznie przez waska szpare.

Poznala go i usmiechnela sie, aczkolwiek byl to bardziej usmiech odprezenia nerwowego anizeli radosci. Zdjela metalowy lancuch i wpuscila go do srodka. Byla boso, w blekitnym, niedbale przewiazanym jedwabnym szlafroku. W rece trzymala pistolet. Potem, spostrzeglszy zachmurzone czolo przyjaciela, zrozumiala, ze nie jest to wystarczajace wyjasnienie. Mysle, ze Kilka minut temu.

Wtulila sie w jego ramiona. Jej wlosy byly w niektorych miejscach wilgotne. Skora slodko pachniala jasminem, a oddech miala czekoladowy. Ben wiedzial, ze musiala przed chwila zazywac ulubionej, dlugiej i leniwej kapieli w wannie. Przytulajac ja mocno, poczul, ze cala sie trzesie.

Ani tego, jak lecial w powietrzu i upadl na chodnik. Przeszedl ja gwaltowny dreszcz. Ben ujal ja za podbrodek i zwrocil ku sobie sliczna buzie Rachael. Pocalowal ja raz, ale z czuloscia. Jej usta smakowaly czekolada. Rachael zatrzymala sie i nie chciala isc dalej. Zaklopotany Ben cofnal sie i spelnil jej zyczenie. Kobieta wziela bron z szafki, by zabrac ja do pokoju. Cos zlego wisialo w powietrzu, cos wiecej niz smierc Erica, ale Ben nie wiedzial co.

W salonie zaciagnieto wszystkie zaslony, panowal wiec w nim gleboki mrok. To bylo bardzo dziwne. Zwykle Rachael uwielbiala slonce i z rozkosza oddawala sie kapielom w jego cieplych promieniach, na podobienstwo kotki wygrzewajacej sie na parapecie. Ben nigdy, az do tej pory, nie widzial, zeby w domu Rachael byly zaciagniete zaslony. Zapalila lampe, ktora rzucila delikatny pomaranczowy blask. Nastepnie usiadla na obitej brzoskwiniowa tkanina sofie. Salon urzadzony byl modnie - wszystko w odcieniach brzoskwiniowych, z bialo-granatowymi akcentami.

Staly w nim mosiezne lampy i lawa ze szklanym blatem. Rachael, w swym blekitnym szlafroku, swietnie harmonizowala z wystrojem wnetrza. Polozyla bron na stoliku przy lampie.

Miala ja w zasiegu reki. Ben zajrzal do lazienki i zabral stamtad reszte czekolady oraz szampana. Nastepnie poszedl do kuchni, skad wzial jeszcze jedna, dobrze schlodzona buteleczke szampana i kieliszek dla siebie.

Wreszcie usiadl kolo niej na sofie i wtedy Rachael powiedziala: -Cos mi sie tu nie podoba. Mam na mysli czekolade i szampana. To wyglada jak oblewanie jego smierci. Gwaltownie potrzasnela glowa. Czyjas smierc nigdy nie moze byc powodem do radosci. Niezaleznie od sytuacji, Benny. Jednakze mimowolnie przebiegla opuszkami palcow po kilkucentymetrowej, bladej i cienkiej jak nitka, bliznie.

Ledwo widoczna, znajdowala sie na prawym policzku Rachael i byla pamiatka po naglym wybuchu wscieklosci Erica. Zdarzylo sie to rok temu. Wtedy wlasnie zdecydowala, ze go opusci, aby juz nigdy nie mial okazji do wyrzadzenia jej krzywdy. Kolb, Rom. Die Geschichte der Stadt in der Antike, wyd. Rupnow et alii red. Oto co stwierdza Garrett G. Kosso, Introduction, [w:] G. Fagan red. Ta definicja pseudoarcheologii odpowiada postawie Manfreda Korfmanna. Poza tym krytyka Garretta G. Katz i Johannes Haubold Fagan, Diagnosing Pseudoarchaeology, [w:] idem red.

Katz, Journal of the American Oriental Society , 3, , s. Haubold, Ancient West and East 8, , s. Renfrew, Foreword, [w:] G. Fa- gan, Diagnosing, s. Evans, Fakten und Fiktionen. Sokal, Pseudoscience and Postmodernism. Antagonists or Fellow Travelers? Bacon, The New Organon, Cambridge , s. Download PDF. Ciekawe dlaczego.

Tak jest. Zmarszczywszy teraz czarne brwi. Niesamowity dzieciak. On w prawo - ona w prawo. No, nie. Tak, Lompke. Jest tym Na pewno! Tylko ty i ja. A ja Genowefa Sztompke. Tak blisko? Ja jestem cierpliwy. Tego Waldka. I tego Krzycha. I tego cholernego Klaudiusza. Mam blisko. O, nieba. I to wszystko. Moje gratulacje. Kultura dzisiaj rzecz bezcenna. Dziewczyna jest bez forsy.

Trzy dychy. Nie masz obiadu? Nie szkodzi, zjem sobie chlebka. Nie i nie. Na pewno. Z chemicznegoLnie. Ani siostry. To brzydko! Dostaniesz jednak obiad. Nie przyjdzie. To idziemy? Jak robak. A co, ty nie robisz? No, dobra. Masz numerek? Podobnie jak smaki. Nie rusz!!! Ale, Gabusiu Ja go znam! Tragiczna, doprawdy, mania.

Biedna Kreska. Nie chce. Nie chce nas Jestem pewna. Ty wiesz. Kreska, co to za bystra osoba? Chwila ciszy. Nie Genowefie. I o co jeszcze chodzi? T0 co?

Ale historia! Umyjesz je. Dziwnie to nazywasz. A co to, zbierasz korki? Jedna dziewczynka Rybakiem nie. Ona jest jadalna. Spij sobie teraz. Po dolary. Do zupy. Z talerzem. Genowefo, dlaczego o to pytasz? No, tak. I z krawatem? O, rany, no. Szkoda tego czasu, szkoda



0コメント

  • 1000 / 1000